W głowie miałam pełno myśli.Nigdy nie wyobrarzalam sobie mojej śmierci,przecież nie miała nastąpić kiedykolwiek.Jak to się stało że tu jestem ?Jeszcze niedawno żyłam sobie spokojnie na Czarnych Wzgórzach .Wszyscy mnie kochali,byłam godnym przywódcą.Te wszystkie lwy,one już nie żyły Na wspomnienie o tym w moich oczach pojawiły się łzy jednak moje rozpaczanie przerwał nerwowy głos szamana:
-Szybko,weźcie ją na skałę przeznaczenia-zamyślił się na sekunde ,a w jego oczach zobaczyłam że nie jest pewny tego co robi,może głęboko w jego mądrej duszy była litość dla bezbronnej lwicy takiej jak ja.Odezwał się znów-księżyc już nad na mi,tak ,tak..co tak stoicie,mówiłem szybko!- Szary lew migiem wziął mnie na swój grzbiet.Najwyraźniej stary lew budził w nim grozę,tak jak w pozostałych.Reszta strażników na znak okrążała szarego tak aby mieli pewność że nie uciekne im w tak ważnej chwili.
***
Stałam na samym szczycie skały,ale nie byle jakiej skały,skały przeznaczenia w okół mnie wszystkie lwy ze spisku.Patrzyłam na Srebrną Ziemię,z góry wyglądała na jeszcze bardziej tajemniczą.Czułam że w pewnym sensie zostałam wyróżniona ,w końcu nie od tak stoi się na najważniejszym szczycie całej Afryki.Byłam w centrum uwagi,lubiłam to uczucie.Jednak zaraz przypomniałam sobie że zgine i wszyscy zapomną o mnie o tym kim byłam ,co zrobiłam.I tak naprawdę to kara ,a nie wyróżnienie.Czy aż tak łaknęłam uwagi,że nawet w najgorszych momentach ,uważałam ją za przywilej ?
***
Szaman rozpoczął rytuał.Tak jak mi opowiadano,a raczej tak jak mnie ostrzegano obrzęd był niepokojący.Stary lew wypowiadał zaklęcia których nie rozumiałam.Patrzył on w strone księżyca ,tak jakby chciał przyciągnąć jego blask na mnie.Noc była bezchmurna a na niebie oprócz srebrzystej kuli(księżyca),było miliony pobłyskujących gwiazd.Dziwne czary trwały sporo czasu ,jednak szaman w końcu przestał.Spojrzał się na mnie,ponieważ należałąm do nieustraszonych zrobiłam mu to samo.Jego wzrok nie był już tak sam.W oczach miał opętanie,furie ale i satysfakcje.Patrzył się coraz głebiej nachalnej.Zaczynąłam się go bać.A naprawdę nie bałam się byle czego.Niespodziewanie zaczęłam czuć przeraźliwy ból w sercu,jakby część mnie umierała.Nie panowałam nad ruchami mojego ciało,wyginało się ono w przerażający spsób,całe drgało.Zaczęłam krzyczeć jak najgłośniej potrafiłam"Ratunku,błagam!!!"
Bolało coraz bardziej, jeszcze nigdy tak nie cierpiałam.Dostałam ostateczny cios,czułam jakby serce oderwało się od mojego wycieńczonego ciała.Myślałam że nie żyje.Jednak nagle ocknęłam się.Nie czułam miłości,wiedziałam co przed chwilą się stało.Ci szaleńcy zabrali mi dusze.A następnie zabiorą ciało ,paląc mnie żywcem i tym samym sprawią że zostanie ze mnie tylko garstkę popiołu.Miałam ochotę wymordować ich wszystkich,ale nie miała siły.Byłam wykończona torturami,gdy nieśli mnie na stos wiedziałam że nie ma nadziei.Szary lew położył moje pół martwe ciało na miejscu.Miałam przymrużone oczy ,ujrzałam płomień,jak rozmazaną płonąca plamę.W myślach przepraszałam za wszystkie grzechy pradawnych władców.Ktoś krzyknął:
-Podpalić ją! .Żegnajcie nieśmiertelności ,żegnaj Bohatu..Żegnaj świecie,będę za tobą tęsknić-tak właśnie pomyślałam.
Heeej !
Wiem,że notka jest bardzo krótka,ale nie chciałam się zbytnio rozpisywać.Już w następnej notce ,czyli już za tydzień, akcja przybierze tępa i uwierzcie mi ,że będzie się działo ;)
Proszę o obserwowanie <3
Serdecznie pozdrawiam i do napisania <3 <3
LiLi :*
Król lew historia Roho
Czy miłość istnieje naprawdę ?
sobota, 13 lutego 2016
środa, 10 lutego 2016
#1 Jestem gotowa na śmierć
Obudziłam się.Musiałam być nieprzytomna,przez dłuższy czas ponieważ byliśmy już na miejscu-na Srebrnej Ziemi. Wiele o niej słyszałam,jednak moje wyobrażenia były niczym przy tym jak wyglądała.Gleba była bardzo jasna,prawie ,żę biała,nie było tu żadnej roślinnośći oprócz srebrnych baobabów.Wydawało się jakby nikt tu nie mieszkał,jakbym była pierwszą lwicą na nie nieodkryrtym dotąd miejscu.Była noc,więc blask księżyca jeszcze bardziej podkreślał tajemniczość tej ziemi.
Lew który mnie niósł był już wyraźnie zmęczony,jego kroki były coraz wolniejsze.Miałam szanse by uciec .Reszta lwów uważnie strzegła mnie ale dała bym sobie z nimi rade.Postanowiłam ,że zeskocze i ucieknę na południe ,do mojego ukochanego.Mój pan był banalny ,zeskoczyć i uciec jak najszybciej się da.Już chciałąm się podnieść do skoku ,ale nie mogłam,nagle poczułam okropny ból w tylnej łapie-była złamana.Nie dam rady uciec kiedy nawet nie mogę wstać.Byłam sfrustowana ,wykrzyknęłam :
- Nienawidzę was ,nienawidzę ! - i zaczęłam warczeć.Ostatnie co zobaczyłam to twarz ciemnego ,lwa z równie ciemną grzyw.Najwyraźniej ogłuszył mnie .
***
Otworzyłam oczy,było ciemno ,zimno i wilgotnie.Znalazłam się w jaskini strzegły jej cztery potężne lwy.Przyjrzałam im się uważnie ,jeden z nich był kasztanowy,ten kolor przypomniał mi o mojej miłośći - O Bahatim.Nie było minuty,a nawet sekundy żebym za nim nie tęskniła,nikogo nie darzyłam tak silnym uczuciem jak tego lwa.Wyobrażała go sobie,jak na mnie patrzy.Kasztanowa sierść.jasna grzywa,silne łapy,brązowe oczy zpoglądające na mnie czule .Kochałam go,miała być jego żoną,mieliśmy połączyć stada ,miało być idealnie,tak pięknie .Jednak wszystko zniszczyli oni - strażnicy porządku na lwim świecie.Mój dar-nieśmiertelność był dla nich przeszkodą.Wykończyli wszystkich wiecznie żywych,jedynym sposobem jakim się dało - obdarciem z duszy a następnie spaleniem ciała.Oczywiście robili to po to aby czasoprzestrzeń i wszystsko inne było w normie.Wiedzieli,że jestem ostatnia.Jednak mój dar dawał możliwość naznaczania.Mogłam naznaczać inne lwy aby były tak samo nieśmiertelne jak ja.Niedługo miałam nazaczać siostre,bo ukończyła by ona 15 lat (w ludzikich) ,w wieku 15 można było być już naznaczonym.Po ślubie miała obdarować tym darem również Bohatu,a potem naszych potomków.Moje plany legły w gruzach,za chwile miałam umrzeć,zachwile miałam na zawsze zniknąć z świata,na którym miałam być wiecznie.
***
Minęło kilka samotnych dni i kilka smutnych nocy...przyszedł po mnie szaman,stary jasny lew,w jego ciemnych oczach było widać mądrość i ogromną wiedze.Podszedł do mnie powolnym ale stanowczym krokiem i rzekł grubym głosem:
-Witaj,Roho...jestem tutejszym szamanem...przysłano mnie tu bo masz podobno złamaną łape...-Nie dał mi szansy by cokolwiek opowiedzieć tylko zacząć wypowiadać jakieś zaklęcia w starym języku Suahili.Jego dziwne czary podziałały bo moja łapa była już zdrowa.Jednak zastanawiało mnie to po co to robią? Kiedy tak myślałam to groty wpadł zaaferowany lew,nie przyjrzałam mu się dokładnie,wszystko działo się tak szybko..Nie rozumiała co się właściwie dzieje ,lew zaczął krzyczeć:
-Szybko,bierzcie ją ! Wszytsko jest gotowe!
Heeej!
No to #1 mam za sobą.Wiem że narazie nic nie jest dokładnie wyjaśnione,ale musi być tu trochę tajemnicy :*
Następna notka w piątek !
Pozdrawiam !
niedziela, 7 lutego 2016
Prolog
Nie było już nadziei.Wszystkie lwy były zamordowane,krew spływała po ich martwych poparzonych ciałach.Bezlitosny ogień zniszczył wszystko,cała ziemia zamilkła,jakby reszta tego co pozostało miała oddać minute ciszy poległym.Okrutni mordercy i sprawcy wszystkiego osiągneli zamierzony cel.Roho była w ich rękach ,teraz mogli zrobić wszystko co chcieli.Pozbawili ją tego co miała,młoda królowej została tylko moc której oni tak bardzo łaknęli.Lwica nie miała siły żeby sprzeciwiać się im,jej rany była zbyt silne ,walczyła tak dzielnie a jednak przegrała .Całe swoje życie ,bała się właśnie tej chwili,tego że nie mogła nic zrobić nawet gdyby tak bardzo chciała.Była gotowa na śmierć i cierpienie które ją czekało.
Hej !
Mam nadzieję że prolog wam się podoba,jest bardzo krótki,ale spokojnie notki będą o wiele dłuższe.Chciałabym ,że bym ten blog to było coś nowego ,w środowisku blogach o tej tematyce-Król Lew.Licze na to ,że was zaciekawi i będziecie tu często wpadać.Myślę ,że pierwsza notka pojawi się jutro.Bardzo was proszę o komentarze które będą zachęcały mnie do pracy :D
Serdecznie pozdrawiam !
Subskrybuj:
Posty (Atom)