Lew który mnie niósł był już wyraźnie zmęczony,jego kroki były coraz wolniejsze.Miałam szanse by uciec .Reszta lwów uważnie strzegła mnie ale dała bym sobie z nimi rade.Postanowiłam ,że zeskocze i ucieknę na południe ,do mojego ukochanego.Mój pan był banalny ,zeskoczyć i uciec jak najszybciej się da.Już chciałąm się podnieść do skoku ,ale nie mogłam,nagle poczułam okropny ból w tylnej łapie-była złamana.Nie dam rady uciec kiedy nawet nie mogę wstać.Byłam sfrustowana ,wykrzyknęłam :
- Nienawidzę was ,nienawidzę ! - i zaczęłam warczeć.Ostatnie co zobaczyłam to twarz ciemnego ,lwa z równie ciemną grzyw.Najwyraźniej ogłuszył mnie .
***
Otworzyłam oczy,było ciemno ,zimno i wilgotnie.Znalazłam się w jaskini strzegły jej cztery potężne lwy.Przyjrzałam im się uważnie ,jeden z nich był kasztanowy,ten kolor przypomniał mi o mojej miłośći - O Bahatim.Nie było minuty,a nawet sekundy żebym za nim nie tęskniła,nikogo nie darzyłam tak silnym uczuciem jak tego lwa.Wyobrażała go sobie,jak na mnie patrzy.Kasztanowa sierść.jasna grzywa,silne łapy,brązowe oczy zpoglądające na mnie czule .Kochałam go,miała być jego żoną,mieliśmy połączyć stada ,miało być idealnie,tak pięknie .Jednak wszystko zniszczyli oni - strażnicy porządku na lwim świecie.Mój dar-nieśmiertelność był dla nich przeszkodą.Wykończyli wszystkich wiecznie żywych,jedynym sposobem jakim się dało - obdarciem z duszy a następnie spaleniem ciała.Oczywiście robili to po to aby czasoprzestrzeń i wszystsko inne było w normie.Wiedzieli,że jestem ostatnia.Jednak mój dar dawał możliwość naznaczania.Mogłam naznaczać inne lwy aby były tak samo nieśmiertelne jak ja.Niedługo miałam nazaczać siostre,bo ukończyła by ona 15 lat (w ludzikich) ,w wieku 15 można było być już naznaczonym.Po ślubie miała obdarować tym darem również Bohatu,a potem naszych potomków.Moje plany legły w gruzach,za chwile miałam umrzeć,zachwile miałam na zawsze zniknąć z świata,na którym miałam być wiecznie.
***
Minęło kilka samotnych dni i kilka smutnych nocy...przyszedł po mnie szaman,stary jasny lew,w jego ciemnych oczach było widać mądrość i ogromną wiedze.Podszedł do mnie powolnym ale stanowczym krokiem i rzekł grubym głosem:
-Witaj,Roho...jestem tutejszym szamanem...przysłano mnie tu bo masz podobno złamaną łape...-Nie dał mi szansy by cokolwiek opowiedzieć tylko zacząć wypowiadać jakieś zaklęcia w starym języku Suahili.Jego dziwne czary podziałały bo moja łapa była już zdrowa.Jednak zastanawiało mnie to po co to robią? Kiedy tak myślałam to groty wpadł zaaferowany lew,nie przyjrzałam mu się dokładnie,wszystko działo się tak szybko..Nie rozumiała co się właściwie dzieje ,lew zaczął krzyczeć:
-Szybko,bierzcie ją ! Wszytsko jest gotowe!
Heeej!
No to #1 mam za sobą.Wiem że narazie nic nie jest dokładnie wyjaśnione,ale musi być tu trochę tajemnicy :*
Następna notka w piątek !
Pozdrawiam !
Świetna nocia naprawdę bardzo dobrze napisana.Robi się bardzo ciekawie i ta moc nieśmiertelności mam nadzieje, że jej nie odbiorą tej mocy.:*
OdpowiedzUsuńUhuhu dzięki :*
UsuńŚwietna notka :D To już wiem (wnioskuje) czemu główna bohaterka ma na imię Roho. Czekam na next :*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zajrzyj do mnie na blogi i zostaw komcie :
http://krollewczaskovu.blogspot.com/
http://historialwicymengine.blogspot.com/
http://zycielwicydamu.blogspot.com/
Do zobaczonka :-)
Bardzo mi miło,wielkie dzięki !
UsuńNa pewno zajrze :D
Tak! Niesamowite! Takie tajemnicze i troszkę magiczne, czyli coś zdecydowanie dla mnie! Już polubiłam Roho. Ma taką niezwykłą moc nieśmiertelności... Wspaniale <3
OdpowiedzUsuńOjej bardzo dziękuje ! już dziś pojawi się nowa notka <3
OdpowiedzUsuńFajne, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuń